czwartek, 29 września 2011

Ewentualna pomoc...

  Kilka osób pytało Nas, jak można nam pomóc...

Środki zbieramy "pod skrzydłami" Fundacji "Zdążyc z Pomocą". Jest to gwarancją, że przekazana pomoc zostanie należycie wykorzystana...


Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
ul. Łomiańska 5, 01-685 Warszawa
41 1240 1037 1111 0010 1321 9362
Tytuł przelewu: Jan Kukier, 14192, Darowizna na pomoc i ochrone zdrowia.


Dziękujemy!

Piotr Kukier

W domu... i w przedszkolu...

  Od poniedziałkowego wieczoru jesteśmy w domu... Janek nabiera energii, chodzi na spacery, pomaga przy psach i... powolutku przyzwyczaja się do nowego przedszkola ("tego z najysowanym Skubim Du" :D)

  Nie jest źle, trochę marudzi jak sobie przypomni o Tacie, ale daje radę... No i był na wycieczce "u Stjazaków"...

Piotr Kukier

czwartek, 22 września 2011

W lepszej formie...

  Po tygodniu walki z infekcją w szpitalu w Łodzi Bombel dochodzi do siebie... Katar minął, może zatem ganiać po całym oddziale i wychodzić na spacery :) Towarzyszy mu, jakże by inaczej, Kacper... Czy każdy oddziałowy Kolega musi mieć na imię Kacper ? :D










  Od wtorku ma włączony Warfin, jeśli uda się ustalić dawkę, to w niedzielę do domu... tfu, tfu, żeby nie zapeszyć...

  W poniedziałkowej tomografii głowy drobne zmiany... Na szczęście tylko w minimalnym stopniu mające wpływ na formę Smyka...

sobota, 10 września 2011

Nadrabiamy trzy tygodnie zaległości

Od 19 sierpnia jesteśmy w domu.
A w domu jak to w domu, po sześciu tygodniach pobytu w Łodzi nadszedł czas nadrabiania zaległości w pracach domowych, treningach z psami. Te trzy tygodnie to również czas pracy nad Jankiem. Niestety pobyt w Łodzi nie wpłynął korzystnie na jego stan psychiczny. Na szczęście wszystko bardzo powoli wraca do normy.
W ciągu tygodnia od powrotu odwiedziliśmy ciocię Agatę która rehabilitowała Jasia. Dostaliśmy "instrukcje" postępowania i najważniejszych ćwiczeń. Udało się również znaleźć lekarza, który wykonał USG opłucnej, a wbrew pozorom nie było łatwo.
Nasz ostatni tydzień upływa pod znakiem szpitali. Najpierw w nocy z poniedziałku na wtorek trafiliśmy na pogotowie z dusznościami. Jaś spokojnie przespał noc. We wtorek nie chcąc narażać go na kolejne infekcje oraz wypisaliśmy go na własne życzenie. Po konsultacjach z panią doktor w czwartek stawiliśmy się w poradni w Łodzi. Czwartkowy dzień w szpitalu spędziliśmy z ciocią Angeliką i wujkiem Stefanem, których mała Julcia, również HLHS-ik, leży na Intensywnej Terapii Wielonarządowej. Echo serduszka oraz EKG wyszły ok, niestety saturacja nadal niska :( Oprócz standardowych badań w trakcje kontroli Janek miał również pobraną krew.
Wczoraj rano zadzwoniła nasza pani doktor z niezbyt dobrymi wiadomościami. Wyniki krwi są na tyle niepokojące, że musimy do dzisiaj do południa stawić się na oddziale.
Mieliśmy nadzieje, że jeszcze dwa trzy tygodnie i Janek zapomni o ostatnich przejściach - niestety nie uda nam się.

Post zawiera pewnie sporo literówek, za które  przepraszam, ale piszę w trakcie podróży do Łodzi i troszkę utrudnia to kontrolowanie poprawnej pisowni.